W tym wpisie, chcemy opisać naszą wyprawę do Norwegi. Zaczynamy od Lodowca Nygardsbreen, Który jest częścią największego lodowca kontynentalnej Europy. Znajduje się na terenie Parku Narodowego Jostedal. Nazywa się go „topnącą wiecznością”, bo staruszek ma już 2,5 miliona lat. Przez te wszystkie lata, na przemian rozrastał się i topił. Tematyka lodowców bardzo nas fascynuje, są dowodem na potęgę natury, ale jednocześnie na jej kruchość i przemijanie. Lodowce powstają gdy śnieg pod wpływem zmiany temperatury zamienia się w firn (ziarnisty śnieg), a następnie w lód. Kolejne warstwy śniegu zwiększają nacisk na warstwy poniżej, powstaje niebieski lód lodowcowy o dużej gęstości i małej zawartości powietrza. Promienie słońca przechodzące przez niego, załamują się i malują lodowiec w odcieniach błękitu. Nas ten niebieski kolor niezmiernie zachwyca . Na lodowiec można wejść, ale tylko z przewodnikiem i z odpowiednim sprzętem. Dlaczego? Lodowce podlegają ciągłemu ruchowi. Wszędzie tam, gdzie lód zalega na pochyłym podłożu, następuje jego ześlizgiwanie się w dół. Poza tym jego własny ciężar powoduje różne deformacje. Na powierzchni lodowca powstają pęknięcia i szczeliny, które są bardzo niebezpieczne. Marzy nam się zwiedzanie lodowca z przewodnikiem, bo moglibyśmy podziwiać te wszystkie różne deformacje z bliska. Nie jest to jednak tania wycieczka . Na Nygardsbreen była taka możliwość, może następnym razem się uda . Póki co zadowolił nas spacer u podnóża lodowca, podziwialiśmy niesamowicie turkusowe jezioro, surowe skały i rwące potoki. Byliśmy bliżej lodowca niż kiedykolwiek wcześniej, dotykaliśmy jego jęzora . W Norwegii jest około 2500 lodowców, to kolejny powód dla którego warto tu przyjechać.
ednym z najbardziej popularnych szlaków w okolicy Flåm jest szlak na górę Prest, a w zasadzie na górę Røyrgrind, bo wierzchołek Prestu jest kawałek dalej. Ze szczytu można podziwiać wspaniałe widoki na Aurlandsfjord oraz na wioski położone wzdłuż fiordu. Trasa nie jest wymagająca, a szlak łatwo poszukać, nic tylko czerpać przyjemność z wędrówki . Wydawało nam się, że trafiliśmy na dobrą pogodę, jednak wraz z wysokością chmur przybywało . Na szczycie nic nie było widać i pogodziliśmy się z tym, że z widoku nici . Jednak pogoda jak to w górach, zmienia się dynamicznie i chmury rozstąpiły się odsłaniając przepiękny krajobraz. Satysfakcja, która towarzyszy wędrowaniu po górach, rekompensuje każdy wysiłek. Jeżeli do tego dodać doznania wizualne, to już w ogóle góry są jak lekarstwo .
Co jeszcze można powiedzieć o szlaku? Ma nieco ponad 4 kilometry, zwieńczony jest kopcem kamieni, pokonuje się ok. 650 metrów przewyższenia. Jest ładny, bardzo ładny, a wręcz piękny. Na wypłaszczeniach można złapać chwilę oddechu. Widoki zaczynają się już po chwili podchodzenia. O jego popularności świadczy stosunkowo duża ilość osób mijana po drodze. Ta popularność jest w pełni zasłużona .
Aurlandsfjellet zwana jest również Drogą Śnieżną, ponieważ przez większość część roku zalega na niej śnieg. Drogę odśnieża się dopiero z końcem maja, a już w październiku trzeba ją zamykać. Łączy Aurland z Lærdal w Vestland i ma 47 kilometrów, których pokonywanie dostarcza nie lada emocji . A dlaczego? Bo jest bardzo zróżnicowana, biegnie sielskimi dolinami pośród jezior i hytt, z trasy można podziwiać surowe górskie tereny i wodospady. Tak jak ktoś powiedział w Norwegii już same drogi są atrakcją, a ta jest niewątpliwie jedną z tych piękniejszych. W 2000 roku ukończono budowę tunelu, którym można ominąć Aurlandsfjellet, tunel ma 24 510 m długości i jest najdłuższy w Norwegii. Jednak jeżeli droga jest otwarta, a wycieczka ma charakter turystyczny to nie omijajcie tej atrakcji. Zawsze można w jedną stronę przejechać tunelem, a w drugą po górach . Skoro już jesteśmy w temacie dróg, to przejechaliśmy jeszcze jedną piękną trasę sceniczną o nazwie Sognefjellet. Odcinek widokowy ma aż 108 kilometrów i łączy Lom z Gaupne. W najwyższym punkcie osiąga 1434 metrów n.p.m., co czyni Sognefjellet najwyżej położoną drogą Skandynawii. Podobnie jak Droga Śnieżna jest zamykana na zimę, lecz jej zamknięcie następuje dość późno, zdarza się, że dopiero w grudniu. Mieliśmy trochę mało szczęścia, bo większość trasy pokonywaliśmy w gęstej chmurze, jednak w kilku miejscach pokazała nam swoje piękne i nieokiełznane oblicze. Potężne góry, jęzory lodowcowe i otwarte przestrzenie, z tym właśnie kojarzy nam się Sognefjellet .
Bakkanosi to najwyższy szczyt górujący nad Nærøyfjordem, dlatego nazywa się go dachem Nærøyfjordu. Wędrówka na górę wymaga trochę wysiłku i czasu, ale widoki rekompensują wszystko. Szlak zaczyna się w miejscowości Jordalen na wysokości około 580 m n.p.m, początek trasy jest stromy, ale potem wypłaszcza się i wędrujemy przepiękna doliną Slettedalen. Na końcu doliny jest krótka wspinaczka do przełęczy i krajobraz się zmienia. Płaskowyż jest zupełnym przeciwieństwem doliny, wszędzie dominują kamienie . Ciężko się połapać gdzie jest ścieżka, niewielkie kopczyki wskazują kierunek marszu. Po raz kolejny przydała się aplikacja AllTrails, co jakiś czas sprawdzaliśmy szlak w aplikacji. Po ok. 10 km dotarliśmy się do najwyżej położonego punktu na wysokości 1398 m n.p.m. . Pokonaliśmy 800 metrów przewyższenia i zamiast podziwiania panoramy Nærøyfjordu podziwialiśmy chmurę . Na szczęście jedna połowa naszego duetu jest bardziej cierpliwa i kazała czekać. No to czekaliśmy i „cierpliwość popłaca”. To był jeden z najpiękniejszych widoków tego wyjazdu . Kiedy odsłoniła się północna część fiordu, a potem cała reszta, z wrażenia „szczęka nam opadła”. Emocje sięgnęły zenitu. Chmury nachodziły jeszcze kilkukrotnie, ale przy każdym odsłonięciu cieszyliśmy się jak dzieci . Dla takich chwil chodzi się po górach i odkrywa świat, są one krótkie i ulotne, ale bezcenne i zostają w pamięci na długo .
Platformę Stegastein zbudowano na jednym z najpiękniejszych norweskich fiordów Aurlandsfjord. Znajduje się na wysokości 650 m n.p.m. i zakończona jest szybą co dostarcza niezapomnianych wrażeń. O jej popularności świadczy fakt, że zwykle odwiedzają ją tłumy turystów, w związku z tym zrobienie zdjęć wymaga sprytu i cierpliwości . Kościół w Borgund to kościół słupowy lub inaczej klepkowy, zbudowany w 1150 roku. Jest to najlepiej zachowany kościół typu stavkyrkje w Norwegii. Konstrukcja kościoła oparta jest na drewnianym szkielecie z grubych belek, które obite są deskami. Przy jego budowie nie używano jakiegokolwiek metalu! Ciekawostka: Kościółek Wang w Karpaczu powstał również jako jeden z około tysiąca norweskich kościołów klepkowych. Przywieziono go do Polski w XIX wieku. Wodospad Steinsdalsfossen jest częścią rzeki Fosselva i można go podziwiać z bliska, daleka, a nawet od środka! Za wodospadem jest wygodna ścieżka, która umożliwia podziwianie ogromnego strumienia wody z innej niż zazwyczaj perspektywy. Znajduje się 5 minut spacerkiem od parkingu, więc będąc w pobliżu naprawdę warto się zatrzymać i poświęcić chwilę na zwiedzanie. Ogólnie to w Norwegii widzieliśmy jeszcze wiele wodospadów i mnóstwo cudownych widoków. Można by dokładać kolejne punktu do postów o wyprawie do Bergen, ale nie będziemy monotematyczni .
Bergen to drugie po Oslo największe miasto Norwegii. Nam kojarzyło się przede wszystkim z deszczową pogodą i nie wiedzieć czemu norweskimi kryminałami . Pogodę mieliśmy słoneczną, a co do książki, to nie wiemy, czy faktycznie akcja jakiegoś kryminału rozgrywa się w Bergen . Może Wy wiecie? Jeśli tak, będziemy wdzięczni za podpowiedź . To miasto położone pomiędzy górami i nad morzem, więc nam takie połączenie bardzo odpowiada. Spędziliśmy w Bergen tylko pół dnia, ale trochę udało się zobaczyć. Najstarszą dzielnicą miasta jest Bryggen, które słynie z wąskich, drewnianych budynków, ustawionych frontem do nadbrzeża. Drewniana, barwna zabudowa przyciąga tłumy turystów, ale faktycznie to obowiązkowy punkt na mapie zwiedzania. Bardzo urokliwe miejsce z mnóstwem zakamarków. W pobliżu Bryggen jest twierdza Bergenhus. To jeden z najstarszych i najlepiej zachowanych zamków w Norwegii. Na terenie twierdzy często organizowane są koncerty i inne oficjalne imprezy. Skoro kręciliśmy się w pobliżu portu, to nie mogliśmy przeoczyć kolejki na wzgórze Fløyen. Kolejka działa w tym miejscu już od 1918, a wjazd trwa kilka minut. Kusiło nas, żeby wjechać, ale po szybkiej kalkulacji kosztów, stwierdziliśmy, że na wzgórze wejdziemy pieszo . Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy, a na górze czekał na nas cudowny widok na całe miasto. Jeżeli dodać do tego cudowną, słoneczną pogodę, to aż nie chciało się wracać . Warto jeszcze nadmienić, że sztuka uliczna w Bergen „kwitnie”. Nic dziwnego skoro to kulturalna stolica Norwegii, zaliczana do Miast Kreatywnych Unesco. W niektórych miejscach można podziwiać murale Banksy’ego, ale też wielu innych artystów!
Bergen było na naszej liście miast do zobaczenia od dawna, w końcu udało się je zwiedzić. Kolejny norweski kierunek zaliczony, ale już mamy w planach następny ….