W październiku spędziliśmy jeden dzień w Pradze i zwiedziliśmy niektóre atrakcje. Słowo „niektóre” jest użyte celowo, tych najbardziej znanych nie udało się zobaczyć… Była jakaś polityczna debata na zamku na Hradczanach i całe wzgórze zamknięto . Przynajmniej zobaczyliśmy miejsca, na które normalnie nie starczyłoby czasu . Zaczęliśmy tradycyjnie od Bramy Prochowej, ta późnogotycka brama miejska zyskała swoją nazwę w XVII w., kiedy stała się składem prochu. Obecnie na 65 metrowej wieży jest taras widokowy. Przez bramę weszliśmy na Stare Miasto i dalej na Stary Rynek. Na rynku jest dużo wyróżniających się i cennych zabytków, ale każdy pewnie słyszał o praskim zegarze astronomicznym. Znajduje się na południowej ścianie Ratusza i jest tak popularny, że w dzień nie szło się do niego „dopchać” . Posiada zdumiewający mechanizm, który uruchamia się o każdej pełnej godzinie i figury zaczynają się ruszać. Z rynku udaliśmy się na Most Karola nad Wełtawą, który jest najbardziej rozpoznawalną budowlą miasta. Dodatkowego uroku dodają mu barokowe rzeźby. Rzeźb jest aż 30 i ukazują figury świętych oraz patronów. Widzieliśmy jeszcze: najmniejszy dom , najwęższą ulicę z sygnalizacją świetlną dla pieszych , żydowską dzielnicę Józefów (doskonale zachowaną, bo Hitler chciał stworzyć „Muzeum Wymarłej Rasy“ ) i wzgórze Petrin na które wjechaliśmy kolejką linowo-szynową. Na wzgórzu jest wieża widokowa wzorowana na słynnej wieży Eiffela. Z daleka trochę ją przypomina, ale z bliska do oryginału jej daleko . Praga na jeden dzień to bardzo dobry pomysł. Zapomnieliśmy jeszcze wspomnieć o praskiej wyspie Kampa, zwanej Czeską Wenecją i oczywiście jest jeszcze wiele do zobaczenia na Hradczanach. Następnym razem będzie co zwiedzać
Wracając z Pragi odwiedziliśmy kilka ciekawych miejsc, o których warto wspomnieć. Pierwszy był Zamek Stránov z XV wieku, ale z tego okresu zachowała się tylko kamienna wieża. Dzisiejszy wygląd zamek uzyskał podczas neorenesansowej przebudowy pod koniec XIX wieku. Właściciele zmieniali się na przestrzeni wieków, ale ostatnim był Josef Šimonek- znany czeski polityk. Majątek jest do dzisiaj w posiadaniu tej rodziny (niestety z krótką przerwą na upaństwowienie i dewastacje), od 2004 roku udostępniono go zwiedzającym. Bardzo przyjemne miejsce, warto wstąpić po drodze. Kolejny Zamek Trosky to imponująca warownia na terenie Czeskiego Raju. Nie byliśmy w środku, ale robi ogromne wrażenie z daleka! Stoi na dwóch stromych bazaltowych skaliskach, co uczyniło z niego gród nie do zdobycia. Dopiero w czasie wojny trzydziestoletniej fortyfikacja została spalona przez armię cesarską i popadła w ruinę. Malownicze ruiny są inspiracją dla osób z romantyczną duszą, malarzy, czy fotografów. Widać je niemal z każdego miejsca w okolicy. Zamek jest bardzo charakterystyczny, nie sposób go pomylić z innym, nas przyciągnął swoim magnetyzmem, myślę, że i Was zachwyci. No i „wisienka na torcie”, czyli Via Ferrata Vodni brana (w tłumaczeniu Wodna Brama). W okolicach miejscowości Semily poprowadzono trzy żelazne drogi o zróżnicowanym stopniu trudności. Wybraliśmy dwie z nich: czerwoną i fioletową. To nieco trudniejsze trasy, ale z przepięknym widokiem na Dolinę Izery. Trzeba było włożyć trochę wysiłku, ale zabawa przednia, tak się wkręciliśmy, że pod koniec miesiąca znowu zaliczaliśmy kolejne Via Ferraty (o nich i generalnie o co w tym chodzi napiszemy w kolejnym poście). Podsumowując pogoda i humory dopisały, nic tak nie cieszy jak kolejna udana wyprawa.