Po czeskiej stronie Gór Izerskich jest wiele niesamowitych miejsc. My wybraliśmy się we wrześniu na Ořešník. Wędrówkę zaczęliśmy przy sanktuarium w Hejnicach. Z parkingu pod bazyliką jest jakieś 3 kilometry spaceru. Początkowo idzie się wąskimi ulicami miasta, a potem zaczyna się marsz pod górkę przez gęsty bukowy las. Czerwony szlak dociera na grań i tutaj trzeba wytężyć wzrok, żeby dojrzeć czerwony trójkąt na białym tle (doprowadzi nas na punkt widokowy). Wejście na Ořešník robi wrażenie, to wspinaczka po schodach wykutych w skale, z czego niektóre stopnie są bardzo daleko od siebie, jest wąsko i stromo. Osoby z lękiem wysokości mogą odczuwać dyskomfort. Widok jest jednak wart każdego poświęcenia, w dole są Hejnice, w oddali kopalnia Turów, po prawej zalesiony masyw Smreka, a po lewej Ptačí kámen i wiele innych obiektów i punktów, których nie rozpoznajemy, ale podziwiamy . Na szczycie poza malowniczym krajobrazem naszą uwagę przykuł drewniany krzyż. W 1813 roku postawili go franciszkanie z pobliskiej Bazyliki. W 1819 doszło do tragedii. W trakcie renowacji krzyża dwóch zakonników zginęło. Historia smutna, jednak krzyż po dziś dzień stoi i jest dodatkową atrakcją. Nasz pobyt w górach urozmaiciliśmy noclegiem w Szklarskiej Porębie. Doczytaliśmy, że na Kruczych Skałach jest Via Ferrata, ale jak się okazało tylko w sezonie letnim . Na drugi dzień odwiedziliśmy jeszcze zamek księcia Henryka na wzgórzu Grodna, wodospad Podgórnej i mieliśmy w planach jeszcze zamek Grodziec, ale tak lało, że zrezygnowaliśmy. W sumie to przez ten deszcz nie ma prawie żadnego dobrego zdjęcia.