Chyba mamy szczęście do deszczowej pogody, bo na Majorce w maju statystycznie przypadają dwa dni deszczu i akurat ten jeden był w trakcie naszego pobytu . Żeby było śmieszniej tego dnia wypożyczyliśmy rowery. Nie chcieliśmy tracić czasu i czekać na poprawę pogody, więc od razu ruszyliśmy eksplorować wybrzeże. Na początek zatrzymaliśmy się na jednej z najsłynniejszych plaż Playa del Muro. Z wiadomych względów trudno ocenić, czy faktycznie to miejsce jest wyjątkowe. Od strony morza deszcz zacinał jeszcze mocniej, więc ruszyliśmy dalej… Dojechaliśmy do portu w Alcudii, gdzie również była szeroka, piaszczysta plaża, a w przystani stało dużo ładnych jachtów i łodzi. Stamtąd mieliśmy blisko do starego miasta, które postanowiliśmy zobaczyć. Starówkę otacza wysoki mur obronny z dwiema zabytkowymi bramami. Przeszliśmy przez bramę Porta de Sant Sebastià i zaczęliśmy spacer wzdłuż krętych uliczek, podziwiając renesansowe kamieniczki i domy. Bardzo klimatyczne miejsce, nawet w deszczu . Do najciekawszych budynków zaliczyć można bibliotekę, archiwum historyczne, ratusz i przede wszystkim kościół św. Jaume. Świątynia powstała w 1882 roku na miejscu dawnego kościoła, którego fragmenty wmurowano w strukturę budowli. Warto odwiedzić muzeum parafialne, eksponujące dorobek sztuki sakralnej. My ze względu na rowery pominęliśmy tę atrakcję. W Alcudii dobrze odnajdą się osoby lubiące piesze wycieczki po mieście. Jest tu dużo możliwości zwiedzania i w jeden dzień nie zobaczy się wszystkiego. Nam się bardzo podobało pomimo złej pogody .