My akurat do fanów jesieni nie należymy, ale jedno jest pewne jesień potrafi zachwycić . Zachwyciła nas w Tatrach, kiedy wędrowaliśmy Smutną Doliną w stronę Rohaczy. Ciepłe, jesienne barwy, kontrastowały z surowym kolorem skał. Wokół panowała niczym niezmącona cisza, szczyty wyłaniały się zza chmur, a my czuliśmy się jak w niebie. To była ta ulotna chwila, która chce się zapamiętać i zatrzymać przy sobie . Co roku jeździmy w Tatry na przełomie września i października. Może być częściej, ale minimum ten jeden raz. Wychodzimy na szlak wcześnie rano (jest jeszcze ciemno) i po drodze podziwiamy piękno budzącego się dnia. Tym razem było wyjątkowo, bo oprócz wschodu słońca pojawiło się zjawisko inwersji. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, które pojawią się w tym i następnym poście. Do inwersji dochodzi w momencie zetknięcia się dwóch mas powietrza, jedna ciepła i sucha, druga chłodna i wilgotna. Wszystko co w dole znika w gęstej warstwie chmur, a wierzchołki są skąpane w słońcu . Podczas inwersji można zaobserwować widmo Brockenu, ale więcej na temat widma w następnym poście .
Podobno kto zobaczy widmo Brockenu zginie w górach. My widzieliśmy widmo cztery razy, więc chyba odczarowaliśmy urok . Tylko jeden raz udało się uchwycić to zjawisko na zdjęciu. Nasz cień pojawił się na chmurze, a wokół niego tęczowa otoczka. Szlak przez Rohacze okazał się bardzo przyjemną, ale i wymagającą wędrówką. Najwięcej emocji dostarczyło nam przejście Rohackiego Konia, to wąski odcinek grani z przepaściami po obu stronach. Równie ciekawy jest szlak na szczyt Banówki. Trzeba wtedy iść ze Smutnej Przełęczy w przeciwną stronę. Taki mamy plan na następny raz, ale oczywiście nie zimą . Parking Spalena okazał się idealną baza wypadową, więc pewnie będziemy z niego korzystać …