Czy wiesz, że Opactwo Cystersów w Lubiążu to drugi co do wielkości obiekt sakralny na świecie? Powierzchnia dachu zajmuje 2,5 hektara, fasada ma 223 metry, we wnętrzu jest ponad 300 sal! Jest prawie trzy razy większy od Wawelu! Nie sposób ująć go na zdjęciu, budynek ciągnie się w nieskończoność, żeby w pełni poczuć jego wielkość, trzeba go zobaczyć na żywo! Koniecznie wybierzcie się na wycieczkę do Lubiąża, tym bardziej, że im więcej zwiedzających tym większa szansa na przywrócenie dawnej świetności. Opactwo potrzebuje ogromnego nakładu finansowego, a państwo nie jest zainteresowane jego losem. Obecnie jest w rękach fundacji i widać stopniowe efekty prac (odwiedzamy Lubiąż co jakiś czas, także za każdym razem jesteśmy pozytywnie zaskoczeni). To jednak kropla w morzu, bo obiekt jest ogromny, samych okien jest ponad 600, w skład zespołu klasztornego wchodzi sporo budynków… Skąd taki cudowny pałac w tak niepozornym miejscu? Przebiegał tędy szlak handlowy wiodący z zachodu na wschód z jedną z najstarszych przepraw przez Odrę. Cystersi dostali Lubiąż od Bolesława Wysokiego w 1175 roku i dzięki pracowitości, smykałce do interesów i wykształceniu szybko powiększali swoj majątek. Kompleks sakralny w znanej nam dzisiaj, rekordowej formie powstał w latach rozkwitu na przełomie XVII i XVIII wieku. Wtedy też do Lubiąża przybył wybitny artysta, zwany śląskim Rembrandtem- Michał Willman. Od chwili, gdy osiadł w Lubiążu, malował głównie dla cystersów i tworzył wielkie dzieła. Niestety większość z jego obrazów wywieziono… Lata świetność zakończył król Fryderyk Wilhelm III Pruski, który zlikwidował opactwo i przywłaszczył sobie jego dobra. Budynki pełniły różne funkcje: stadniny, szkoły, mieszkań, szpitala psychiatrycznego. Rozkradano i niszczono wyposażenie, celowo doprowadzano obiekt do ruiny. „Gwoździem do trumny” była II wojna światowa, kiedy w zabudowaniach otwarto fabrykę broni, a tuż przed końcem wojny wywieziono wszystko co udało się zdemontować. Lata powojenne to okres bezpański, równie niekorzystny, budynek pozostawiony samemu sobie, stał i niszczał tracąc to co w środku jeszcze zostało… Prace nad przywróceniem świetności klasztoru rozpoczęto dopiero w 1962 roku. Bardzo byśmy chcieli, żeby ten nieoszlifowany klejnot odzyskał dawny blask .