Helsinki na weekend? To bardzo dobry pomysł . Zwłaszcza, że są okazyjne loty i bezproblemowy dojazd z lotniska. My spędziliśmy w stolicy Finlandii ostatni tydzień ferii i chyba kochamy Skandynawię coraz mocniej . A za co? Za porządek na ulicach, spokój, transport miejski, bezpieczeństwo, minimalizm, prostotę, ciszę, bliskość natury, niezliczoną ilość jezior i architekturę . Kolorowe, drewniane domki są piękne . Będąc w Helsinkach nie czuliśmy się przytłoczeni miastem, rześkie powietrze znad Bałtyku, stosunkowo mała liczba mieszkańców (w Helsinkach mieszka 656 229 ludzi, a w Warszawie 1 794 166!) i niezliczona ilość parków sprawia, że to jedno z niewielu miast w którym moglibyśmy zamieszkać. Dzięki rozwiniętej komunikacji miejskiej sprawnie przemieszczaliśmy się pomiędzy atrakcjami, zarówno tymi w centrum, jak i tymi na obrzeżach. Byliśmy zaskoczeni jak łatwo się tu zorganizować, nawet z niewielkim budżetem (tak Skandynawia jest droga, ale uwierzcie nam da się to zrobić tanio). Polecamy Eurohostel w przyzwoitej cenie (czysto i schludnie, ze śniadaniem!), sklepy Alepa (wieczorem tanie pieczywo, liczne promocje), kupno dwudniowego biletu na komunikację (można korzystać ze wszystkiego, jeżeli wybierzemy opcję trzech stref zwiedzimy okoliczne miejscowości), a także bezpłatne muzea (niektóre są cały czas bezpłatne, a inne w wyznaczone dni). Całkiem ciekawą alternatywą jest zwiedzanie wysepek, bo jakby ktoś się zastanawiał to w Helsinkach jest ich ok. 300 . O tym co zobaczyliśmy opowiemy w następnym poście, staraliśmy się skorzystać z tego wyjazdu na maksa…
Zwiedzanie Helsinek rozpoczęliśmy od atrakcji w centrum. Eurohostel zlokalizowany jest w historycznej dzielnicy Katajanokka, w pobliżu portu. Po drodze z pociągu do miejsca noclegu mieliśmy okazję podziwiać większość najpopularniejszych obiektów. Oto co zobaczyliśmy: budynek dworca z początku XX wieku (w 1940 r. na stacji prezydent Finlandii miał zawał i umarł ), pomnik fińskiego poety Aleksisa Kivi z Teatrem Narodowym w tle, największą galerię handlową Stockmanna w Finlandii, ulicę Esplanadi na której nie było śniegu i lodu bo jest podgrzewana (!), rzeźbę poety Johana Runeberga, posąg Havis Amanda przez niektórych nazywany syrenką (jedno z najważniejszych dzieł sztuki w Helsinkach), plac targowy Kauppatori w sąsiedztwie portu i pałacu prezydenckiego, obelisk ze złotym orłem (upamiętniający wizytę carycy Aleksandry Fiodorowny), halę targową Vanha Kau (popularne targowisko z lokalnymi przysmakami), Sobór Uspieński (prawosławna świątynia) i plac Senacki z luterańską katedrą Tuomiokirkko (reprezentacyjny budynek z imponująca ilością schodów) oraz pomnikiem Aleksandra II. Dużo prawda? Tak naprawdę to zapoznaliśmy się z tymi obiektami w drodze do hostelu, ale na dokładne zwiedzanie okolicy poświęciliśmy cały następny dzień. Jak można zauważyć było co oglądać, ale to dopiero półmetek atrakcji.
Następnego dnia dokładnie zapoznaliśmy się z zabytkami o których była mowa w poprzednim poście i poszukaliśmy kolejnych atrakcji. Muzeum Helsinki City znajduje się w zabytkowej kamienicy Sederholma z XVIII wieku i dokumentuje historię miasta. Zbiory muzeum zawierają około miliona zdjęć, są stanowiska multimedialne i eksponaty. Wstęp jest bezpłatny . Potem udaliśmy się do kaplicy ciszy w centrum ruchliwego placu Narrinkkatori. Budynek zaskakuje zakrzywioną fasadą z drewna świerkowego i przypomina trochę mydelniczkę . W środku faktycznie panuje cisza i można się odciąć od hałasu panującego na placu. Wyciszyliśmy się i poszliśmy dalej… Do kolejnego kościoła, tym razem ukrytego w ziemi. Temppeliaukio to jeden z najpopularniejszych obiektów architektonicznych w Finlandii. Wykuto go w skale, na zewnątrz widoczna jest jedynie miedziana kopuła. W środku zaskakuje imponującym rozmiarem i skromnym wyposażeniem. Niesamowity projekt! Powiedzenie czasami lepiej mniej a dobrze, w tym wypadku doskonale się sprawdza. Kolejne ciekawe obiekty w okolicy to: muzeum sztuki nowoczesnej Amos Rex (futurystyczne tuby z oknami), parlament (monumentalna fasada z 14 kolumnami), stadion olimpijski (zbudowany z myślą o igrzyskach olimpijskich w 1940 roku, ale w rzeczywistości odbyły się w 1952 roku), organy Sibeliusa (rzeźba w kształcie stalowych organów, poświęcona fińskiemu kompozytorowi, w przeciwieństwie do turystów, nie cieszy się powodzeniem u miejscowych) i biblioteka. Bibliotece poświęcimy słów kilka… Powstała w 2018 roku z okazji 100 lecia niepodległości Finlandii, jako prezent urodzinowy dla swoich obywateli. Robi niesamowite wrażenie ze względu na architektoniczne rozwiązania i design. Obiekt inspirowany był otwartą księga i ma ponad 17.500 metrów kwadratowych. Jak widać zwiedzaliśmy intensywnie.
Po intensywnym zwiedzaniu miasta, zapragnęliśmy poobcować z naturą. W Helsinkach oprócz niezliczonej ilości parków, wysp, ogrodów i plaż, są rezerwaty! Przyspieszyliśmy kroku, żeby dotrzeć do rezerwatu przyrody Pornaistenniemi zanim zajdzie słońce. Utrzymanie szybkiego tempa nie było proste. Ciągle natrafiliśmy na coś ciekawego. Najpierw na dzielnicę zabytkowych domów, z typową architekturą skandynawską. Nie mogliśmy się napatrzeć na ich wyraziste kolory i prostotę wykonania. Potem podziwialiśmy ogromne lodowisko na zamarzniętym stadionie. Chętnie skorzystalibyśmy z tej darmowej atrakcji. A na sam koniec zobaczyliśmy rzeźbę nagiej kobiety wpatrzoną w taflę wody i dzięki tej rzeźbie dojrzeliśmy… wodospad. Okazało się, że to elektrownia wodna będąca częścią zabytkowych budynków uzdatniania wody. Obecnie jest w nich muzeum techniki. Po przejściu długiej drewnianej kładki dotarliśmy w końcu do celu i o dziwo zdążyliśmy przed końcem dnia . Pospacerowaliśmy wzdłuż ścieżek i weszliśmy na wieżę widokową. Zachodzące słońce nad zatoką dodało dodatkowego uroku, także może i lepiej, że byliśmy tak późno.
Tak jak wspominaliśmy, przemieszczanie się po Helsinkach i najbliższej okolicy nie jest trudne. Wystarczy wykupić całodniowy bilet na komunikację miejską i dowolnie zmieniać środki transportu. Trzeciego dnia wybraliśmy się do Parku Narodowego Nuuksio. Najpierw pojechaliśmy pociągiem do Espoo, a potem autobusem do Haukkalampi. Prosto z przystanku wyruszyliśmy na szlak. Planowaliśmy przejść kawałek trasy wzdłuż jeziora i dostać się do Solvik. To stosunkowo krótki odcinek, ale oferuje świetne widoki. Poza tym nie chcieliśmy wracać po ciemku. Cudownie było poczuć namiastkę dzikiej Finlandii. Rozległe lasy, skaliste wzgórza, jeziora i doliny, to wszystko mieliśmy na wyciągnięcie ręki… Szkoda tylko, że panowała odwilż, bo podobno to miejsce słynie ze spacerów po zamarzniętym jeziorze. Powrót do miasta okazał się bardzo prosty, autobus kursował co 15 minut. Trzeba tylko pamiętać, żeby pomachać do kierowcy, bo może się nie zatrzymać, a jeżeli chcemy wysiąść na przystanku to wciskamy przycisk. Wróciliśmy do Helsinek i mieliśmy jeszcze trochę czasu na przejażdżki tramwajem, czy metrem (najbardziej na północ wysunięty system kolei podziemnej na świecie). Wykorzystaliśmy nasze bilety na ile się dało i wniosek nasuwa się jeden: w Finlandii korzystanie z transportu publicznego to przyjemność, wszystko odjeżdża punktualnie, o przeróżnych porach i jest…. czysto.
Zbliżamy się do końca naszej relacji z Helsinek. Ostatniego dnia pogoda zrobiła się wyjątkowo paskudna, więc schroniliśmy się przed deszczem w szklarniach ogrodu botanicznego. Zgromadzono w nich pokaźną kolekcję roślin z różnych stron świata (roślinność sawanny, śródziemnomorska, typowa dla pustyni i lasów deszczowych, a nawet z Australii!). Trochę czasu zajęło nam zwiedzanie obiektu, było ciepło i zielono, sztuczne światło imitowało słońce, poczuliśmy atmosferę tropików . Za szybą było dokładnie odwrotnie, nadal padało, na dodatek zaczął padać deszcz ze śniegiem . Na przekór pogodzie po wyjściu z ogrodów popłynęliśmy na wyspę Suomenlinna (w sumie to grupa sześciu wysp). Znajduje się tam twierdza wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jedna z największych na świecie. Wyznaczono szlak przechodzący przez najważniejsze punkty (Blue Route), którego przejście zajmuje ok. 1,5 godziny. Wiało i padało, więc skróciliśmy trochę trasę, żeby zupełnie nie zmoknąć. Udało nam się zobaczyć potężne armaty, bunkry, bramę królewską i kościół garnizonowy pełniący funkcje latarni (jeden z niewielu na świecie!). Gdzieś doczytaliśmy porównanie Suomenlinny do Hobbitonu… Podziemne schrony przykryte trawą faktycznie przypominały domki z sagi Tolkiena . Poza atrakcjami na wyspie, miło wspominamy przeprawę tramwajem wodnym. Będąc w Helsinkach koniecznie odwiedźcie to miejsce . Podsumowując nasz wyjazd było intensywnie i wesoło. Sporo widzieliśmy, ale na pewno nie wszystko… Jeżeli byłaby okazja, żeby lecieć znowu? Czemu nie… Finlandia jest piękna .
P. S.Do postu dodaliśmy dwa zdjęcia o których nie było mowy w opisie. Pierwsze przedstawia pomnik Valon Tuoja, czyli Niosącym Światło- poświęcony ofiarom walki z ZSRR, a drugie kościół w Kallio.